Błoto z Morza Martwego – HIT!
Błoto z Morza Martwego firmy White Flowers trafiło w moje ręce dzięki przyjaciółce, która zawsze wie czego mi potrzeba i co będzie idealnym podarunkiem. W tym kosmetyku zakochałam się od razu – opakowanie mnie urzekło, zapach przywiał wspomnienia błogiego lenistwa, a napis głoszący, że jest to w stu procentach produkt naturalny był wisienka na torcie.
Co o produkcie mówi sam producent?
Skład: 100% błoto z Morza Martwego.
Maska błotna z Morza Martwego:
– regeneruje, pielęgnuje i odżywia skórę,
– oczyszcza i wygładza, pozostawiając skórę świeżą, matową i nawilżoną;
– pobudza krążenie krwi i metabolizm skórny
– jest szeroko stosowana w ośrodkach SPA do zabiegów antycellulitowych i przeciw rozstępom
– pozwala usunąć zmęczenie fizyczne i psychiczne
– może być ważnym uzupełnieniem w terapii trądziku, łuszczycy, atopowego zapalenia skóry, egzem czy łojotoku.
I choć rzadko wierzę we wszystko co piszą producenci mając świadomość tego, że każdy chce zawsze sprzedać to co stworzyć to w tej sytuacji podpisuję się pod opisem rękami i nogami. Co prawda nie jestem w stanie ocenić czy krążenie krwi się poprawiło, jak trzyma się mój metabolizm skórny ani nie walczyłam z atopowym zapaleniem skóry, ale i tak jestem na tak. Bez wątpienia sto razy tak dla błota z Morza Martwego! Postanowiłam napisać recenzję tego kosmetyku, ponieważ może i niektórym z Was maseczka pomoże i przypadnie do gustu, a ja będę się w duchu uśmiechać, że mogłam komuś polecić produkt, który naprawdę na to zasługuje.
Błoto jest w proszku, więc musimy dodać do niego dosłownie parę kropel wody, aby uzyskać gęstą masę, która pachnie mokrą ziemią, solą i błotem, ale jest to specyficzny zapach, który mi odpowiada. Okazało się, że produkt jest na tyle wydajny, że dając jedną małą łyżeczkę proszku jestem w stanie nałożyć maseczkę na twarz, szyję i dekolt. Zdarza się, że czasem skóra lekko mnie przez chwilę piecze i odczuwam dziwne uczucie ciepła, ale jest to jedyny minus maseczki. Co zauważyłam? Maseczka bez wątpienia oczyszcza (oczywiście nie oczekujmy po pierwszym razie cudów i zniknięcia wszystkich niedoskonałości) co najlepiej widać na przykładzie wągrów, których praktycznie nie widać po użyciu – skóra jest dogłębnie oczyszczona i gdyby mogła czuć to byłaby szczęśliwa. Poza oczyszczeniem zauważam zredukowane wydzielanie sebum, moja cera przez pewien czas jest bardziej matowa i wygląda na zdrowszą, a wszystkie zaczerwienienia wydają się nieco bledsze. Zmywanie maseczki wiąże się z pobrudzeniem nieco umywalki, ale jeśli zmyjemy błoto od razu wszystko pięknie schodzi, a ewentualnie plamy z ręcznika bez problemu schodzą po pierwszym praniu. Warto dodać, że moment zmywania błota jest jednocześnie delikatnym peelingiem dzięki naturalnym ziarenkom piasku.
Postanowiłam zmierzyć się z internetowymi opiniami na temat produktu i dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy o których nie miałam pojęcia, więc nie jestem w stanie ocenić skuteczności i jakości, ale podzielę się z Wami świeżo zdobytą wiedzą – maseczkę można nałożyć na stopy, dzięki czemu zmiękcza i nawilża skórę pozostawiając ją gładszą oraz można stosować ją na włosy, dzięki czemu się błyszczą. Niektórzy zwykłą wodę do zrobienia masy zamieniają na wodę różaną bądź przeróżne olejki albo do wody dodają jogurtu, który łagodzi podrażnienia i delikatne pieczenie.
Błoto z Morza Martwego naprawdę oceniam na piątkę z plusem i uważam, że jest to jedna z lepszych maseczek oczyszczających jakie miałam szansę używać – działa, idealna do każdego rodzaju skóry (zastanowiłabym się tylko przy bardzo wrażliwej cerze) , ma przystępną cenę i jest łatwo dostępna. Polecam, oczywiście ze szczerego serca, ale uważam, że tyle ile osób tyle opinii, więc warto wyrobić sobie własną i nie polegać na tym, co mówią inni.
Viktoria Skrzypiec